Innowacje pedagogiczne ze swej istoty mają usprawnić proces kształcenia. Mogą dotyczyć różnych obszarów edukacji. Dzisiaj często mówi się o innowacjach pedagogicznych w kontekście nowych rozwiązań technologicznych.

„Cyfrowi tubylcy” i „cyfrowi imigranci”

Marc Prensky rozróżnił współwystępowanie we współczesnych społeczeństwach „cyfrowych tubylców” i “cyfrowych imigrantów”.

Teza brzmiała mniej więcej tak: pokolenie dorastające wśród “komórek” i komputerów, to “cyfrowi tubylcy”, dla których język nowych technologii jest naturalny. Z kolei pokolenia starsze, to “cyfrowi imigranci”, czyli ci, którzy wyrastali w erze przedinformatycznej. Język ten jest im nieznany (choć z z czasem zaczynają go poznawać). Ludzie ci są jak podróżnicy, osiedlający się w obcym kraju – zalęknieni i niepewni na obcym gruncie.

Człowiek przedinformatyczny, gdy czegoś nie wie instynktownie sięga po encyklopedię stojącą na półce, gdy zaś planuje podróż pociągiem telefonuje na stację lub osobiście sprawdza rozkład jazdy pociągów. Planując zaś wyjazd w góry szuka kwater przez biura podróży.

Człowiek cyfrowy zaś instynktownie włącza komputer i po kilku sekundach ma odpowiedź w poszukiwanej kwestii. Wolną kwaterę rezerwuje zaś przez Internet. Te dwa różne sposoby postępowania działają na zasadzie odruchów warunkowych: innych u “cyfrowych imigrantów”, a innych u “cyfrowych tubylców”.

Od czasów powstania tego podziału sporo się zmieniło. Cyfrowi imigranci w wielu przypadkach nauczyli się obcego języka, choć niejednokrotnie z większym oporem i nieufnością podchodzą do świata Internetu.

Innowacje pedagogiczne: tylko nowe technologie i nauczyciel musi odejść

I właśnie z uwagi na ten opór zwolennicy świata cyfrowego wysuwają niekiedy radykalne wnioski, stawiając przed szkołą nowe zadania. Proponują następujące innowacje pedagogiczne:

Po pierwsze – młodzież należy uczyć wyłącznie w oparciu o nowe technologie; po drugie – nauczyciele muszą intensywnie szkolić się w poznaniu nowych narzędzi, aby być przewodnikami dla dzieci.

Nauczanie w oparciu o nowe technologie ma być radykalne, np. zamiast zeszytów – tablety, wykorzystanie gier w nauczaniu itp. Rozumiem intencje. Do pewnego stopnia można wprowadzać tego typu rozwiązania, ale nie można przesadzać. Bo czy mamy na przykład zrezygnować z pisania ręcznego?

Z kolei w kontekście pedagogów, co bardziej radykalni twierdzą wręcz, że starsze pokolenie nauczycieli musi odejść, bo w przeciwnym razie nie ma szansy na przełom technologiczny w edukacji i daleko idące innowacje pedagogiczne w tym zakresie. Argumentują to tym, że pedagodzy dorastający bez komputerów, niejako odruchowo korzystają z tradycyjnych środków dydaktycznych.

Jeśli nawet są otwarci na innowacje w kontekście nowych technologii, to muszą się przełamywać, “uczyć nowego, cyfrowego języka”, by wykorzystać nowoczesne środki informatyczne na lekcjach. Nie przechodzą na nowy system naturalnie.

Ponadto dystans jaki zachowują do takich form nauczania związany jest z lękiem przed kompromitacją w oczach uczniów, którzy czują się pewniej w świecie nowoczesnych mulitimediów.

Trend czy zaniedbania wychowawcze?

Za tymi tezami kryje pewien „determinizm informatyczny”. Ich zwolennicy stoją na stanowisku, że technologie cyfrowe są wszechobecne, dlatego muszą wejść do szkoły.

Trudno zaprzeczyć tej wszechobecności. Nasuwa się jednak pytanie: czy technologie nie powinny być rozsądnie dawkowane dzieciom?

Umożliwienie korzystania dzieciom bez ograniczeń z technologii cyfrowych jest błędem. Prowadzi do uzależnienia od kultury obrazkowej, zubaża słownictwo, naraża na różne niebezpieczeństwa czyhające w sieci itd.

A przecież pewne negatywne tendencje związane z rozwojem technologii cyfrowych można powstrzymać np. przez uświadamiające kampanie społeczne skierowane do rodziców. Dlatego też trzeba raczej wprowadzać pewne innowacje pedagogiczne, które powstrzymywałyby negatywne trendy, a nie zaprzęgać machinę edukacyjną do ich utrwalania.

Nie chodzi o odrzucenie dobrych innowacji pedagogicznych

Pytanie nie brzmi: czy korzystać w nauczaniu z nowych technologii, bo to jest oczywiste, a raczej: jakie narzędzia stosować na przykład w zależności od wieku dziecka?

Generalnie dzieci młodsze powinny mieć ograniczony czas w dostępie do gier oraz Internetu (tylko pod nadzorem rodziców). Z wiekiem ten dostęp można stopniowo zwiększać. Ograniczenia stosuje się z uwagi na łatwość uzależnienia, szkodliwość treści i uwarunkowania związane z rozwojem psychoruchowym (dziecko wymaga więcej ruchu, a nie siedzenia przez komputerem).

Trzeba też pamiętać, że komputer jest “bezdusznym nauczycielem”. Kontakt z żywym człowiekiem jest w o wiele większym stopniu wskazany.

Jeśli zaś mówiąc o innowacjach pedagogicznych mamy na myśli wykorzystanie tablic multimedialnych, prezentacji typu Power Point, podcastów, krótkich filmów edukacyjnych, internetowych wizyt w ciekawych muzeach, oceanariach, e-learningu itp., to korzystanie z tych współczesnych środków dydaktycznych jest jak najbardziej wskazane.

Rzecz w tym, żeby nie mieć do tych narzędzi bałwochwalczego podejścia. Są to tylko zwykłe narzędzia, które roztropnie stosowane mogą dobrze służyć kształceniu młodego pokolenia. Pamiętając jednocześnie, że lektura sam na sam z książką pozostaje wciąż aktualną formą samokształcenia.

Wychowanie a nowe technologie

Ograniczenia z korzystania z Internetu oraz gier wiążą się nie tylko z przekazywaniem informacji (procesem nauczania), czyli ogólnie pojętą dydaktyką, ale ma także kontekst wychowawczy.

Uważa się, że przez odpowiednie filmy i gry szybciej skieruje się zainteresowania młodych na określone treści. Jednak takie innowacje pedagogiczne, niezależnie od przekazywanych treści, utrwalają pewną formę lenistwa.

Młodych ludzi przyzwyczaja się, że nauczanie ma być zawsze przyjemnością, co wpisuje się w roszczeniowo-konsumpcyjny sposób postrzegania rzeczywistości. Nie łudźmy się. Nie służy ono formowaniu cnót i nie zawsze będzie przyjemnością.

Nowe technologie zatem – tak, ale stosowane roztropnie.

Jeśli w ramach proponowanych innowacji pedagogicznych rolę nauczyciela mają przejąć wyszukiwarki, to takim innowacjom trzeba się sprzeciwiać. Jeśli nauczanie mają zastąpić gry i filmy, to również trudno się z tym zgodzić (chyba, że w rozsądnej formie i raczej na etapie utrwalania wiedzy).

Z drugiej strony wiele usprawnień, związanych z technologiami skracającymi dostęp do wiedzy i ułatwiającymi jej stosowanie, trzeba, a nawet należy adoptować do nauczania. ( O ideologizacji wychowania więcej w mojej książce: >>> Nieposłuszne dzieci, posłuszni rodzice)

ZAMÓW KSIĄŻKĘ


Zamów: Rozumna dyscyplina
Zamów: Sztuka samowychowania
form
Zamów:Decyduj i walcz!
Zamów: Żelazna wola
Zamów:Nieposłuszne dzieci, posłuszni rodzice
______________________

Pod postem komputer

NEWSLETTER DLA ZAINTERESOWANYCH ROZWOJEM DUCHOWYM